czwartek, 8 listopada 2012

Essence- breaking dawn

     Nie bez powodu swój blog zatytułowałam ''Zachcianka''. Posiadanie roświetlacza z limitowanej edycji firmy Essence powoli stawało się moją obsesją :).    I kiedy Paulina zostawiła mi komentarz z informacją, że  produkt dostępny jest już w drogeriach w Polsce, wiedziałam co będę robić dnia następnego.

     Skoro świt ( bo prawie o 9:00) wyruszyłam do najbliżej mi drogerii Natura, niecierpliwym krokiem  wkroczyłam do sklepu i jakie było moje rozczarowanie, że akurat w tej Naturze  nie ma  ani jednego produktu z tej serii. Wyszłam stamtąd szybkim krokiem i  pomaszerowałam do kolejnego sklepu, który notabene mieści się jakieś 500 metrów od poprzedniego. Wbiegam, znajduję komodę marki Essence, patrzę są produkty z limitowanej edycji  łał !! Podchodzę patrzę, owszem produkty są, ale ani jednego roświetlacza ;/ zmartwiona wychodzę, straciłam nadzieję, że w kolejnej i ostatniej Naturze w mieście znajdę mój upragniony kosmetyk. Kolejną drogerię otwierają około 10:00 ( co ciekawe ta jest oddalona od tej też około 500 m) więc miałam trochę czasu, ażeby nacieszyć się dzisiejszą piękną  pogodą.  Jak tylko zegar wybił 10:00, weszłam do  sklepu. Zrezygnowana bez większego entuzjazmu podchodzę do półki z marką Essence, widzę, że są kosmetyki z   The Twiligh saga, uśmiecham się i niepewnie podbiegam- jeju są rozświetlacze, jaka była moja radość, kiedy zgarnęłam swój upragniony kosmetyk z półki.  Od godziny 10:05 jestem szczęśliwym posiadaczem.




    Rozświetlacz w pięknym złocisty kolorze.Bez brokatowych drobinek, skóra wygląda wygląda jak muśnięta słońcem.
    Nie mogę doczekać się kiedy zrobię pierwszy makijaż przy użyciu tego produkty. Produkt jest dobrze napigmentowany więc nie ma potrzeby używania go bardzo dużo, aby ładnie rozświetlić cerę na buzi. Po za tym większa ilość wyglądała by raczej mało ciekawie.
      Zastanawiam się jaki był zamysł producenta wypuszczając na rynek rozświetlacz inspirowany ''Zmierzchem'', jedyną sensowną odpowiedzią, która przychodzi mi  do głowy to , że po nałożeniu kosmetyku nasz cera będzie promieniować podobnie do skóry jakiegokolwiek wampira z Sagi. Przychodzi mi na myśl scena z pierwszej części sagi, kiedy to Edward staną twarzą w kierunku słońca, a jego cera zaczęła mienić się jak tysiące diamentów.
     Śmiało mogę powiedzieć, że w mojej kosmetyczce zagościł kolejny kolorowy kosmetyk. Mam nadzieję, że dobrze mi posłuży.

 Pozdrawiam Ulis

2 komentarze:

  1. Ładnie się prezentuje ale ciągle mam wrażenie, że jest podobny do tej poprzedniej edycji. Jeżeli mi się uda, to obejrzę go z bliska a jeżeli nie to... trudno.

    Przyjemnego używania :) i dziękuję za wizytę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ano właśnie widziałam u Ciebie we wcześniejszych postach, chyba to te same.

      Usuń